Kiedydziecko mówi, że nie chce iść do szkoły, warto przyjąć tę informację, usłyszeć ją, zaopiekować się tym, co dziecko mówi i usłyszeć każdą brzmiącą w tym komunikacie emocję. Warto zaakceptować i uszanować to co dziecko mówi, okazując przy tym empatię. Akceptacja dziecka i jego przeżyć związanych ze szkołą Udzieci słodycze i wahania poziomu cukru we krwi mogą powodować agresję. Szukać przyczyn agresji. Jeśli agresja pojawia się po odebraniu telefonu przez rodzica, może to świadczyć o chęci zwrócenia na siebie uwagi. Zapewnienie dziecku poczucia bezpieczeństwa, uwagi rodzica może zmniejszyć agresję u dziecka. Rozwój dziecka nie przebiega w harmonijny sposób. Jest jak sinusoida: lepsze i gorsze okresy następują po sobie. Przeciętnie trwają około pół roku. Pierwszym kryzysem jest moment, kiedy dziecko ma około 18 miesięcy. Maluch albo zupełnie nie słucha poleceń rodziców, albo robi coś dokładnie przeciwnego. Nazwanietego i uporządkowanie pomaga dziecku zrozumieć co się wydarzyło. Pomaga też się wyciszyć, ponieważ zaangażowane są wtedy obie półkule mózgowe i dziecko tym szybciej wraca do równowagi, integracji. *Jest grupa dzieci, która złości się jeszcze bardziej, kiedy nazywamy im emocje, mówimy do nich. Trzeba wtedy posłuchać Obecnieszacuje się, że nawet ponad 70% ma odłożoną gotówkę. W 2020 roku życie przetestowało zabezpieczenie finansowe mieszkańców całego świata. To, ile powinno się mieć oszczędności, nabiera zupełnie nowego znaczenia, również w odniesieniu do ludzi młodych. To, ile oszczędności ma 30 latek, determinuje jego obecne życie Zaburzeniazachowania i zaburzenia odżywiania u dzieci nie są jedynymi możliwymi skutkami rozwodu rodziców. U maluchów, których rodzice się rozstają, częstsze są również i inne psychiatryczne problemy, bo zarówno zaburzenia nerwicowe, jak i zaburzenia depresyjne. Dodatkowo u dzieci, ze względu na przeżywane silne napięcia Z7HD3. mamy ostatnio to samo - buntuje się, czasem aż trzeba krzyknąć, żeby coś zrobiła, bo słyszy wybiórczo. konsekwencja obojga rodziców, upór i spokój - tego próbujemy. Dla mnie był to najbardziej zaskakujący okres życia moich dzieci – czas kiedy z dnia na dzień zdobywali nowe umiejętności, kiedy można było zobaczyć jak myślą, odkrywają i badają. Wówczas dziecko nie tylko uczy się słowa „nie”, uczy się także je rozumieć. Przykładowe reguły, które mogą obowiązywać w tym wieku: psa/kota nie wolno ciągnąć za ogon, kiedy dokuczam dzieciom w piaskownicy, mama mnie z niej zabiera, gdy pluję jedzeniem, mam je sprząta i nie mam jedzenia, gdy rzucam się na ziemię i krzyczę, mama wychodzi z pokoju, gdy jem posiłek, siedzę przy stole. Niestety jest to też taki okres w życiu naszej pociechy, gdy bardzo się ona buntuje przeciwko wszelkim regułom, co nierzadko wymaga anielskiej cierpliwości rodziców. Odłóz teraz misia na półkę. Naucz dziecko reguł.„Nie kupię ci zabawki, bo nie mam pieniędzy” – mówisz, do niezadowolonego z tego faktu Malca. Po chwili kupujesz cukier, mleko, masło. Dziecko zaczyna tupać, krzyczeć czy nawet bić cię na ulicy… ulegasz… kupujesz kolejną zabawkę „dla świętego spokoju”. Potem masz wyrzuty sumienia, że znowu uległaś. Nie umiesz sobie poradzić? Czujesz się bezsilna? Myślisz, że nie nadajesz się do wychowywania dzieci i jesteś zestresowana? Nie martw się! Nie jesteś sama! Jeśli pozwolisz sobie pomóc, będzie lepiej.. Przede wszystkim pamiętaj, że jesteś najważniejsza, najpiękniejsza, najmądrzejsza dla swojego dziecka. Jesteś supermamą! I wszystko, co robisz – robisz dla jego dobra! W momentach zwątpienia, przypominaj to sobie - jak mantrę! Na początek naucz się komunikowania. Mów rzeczowo, krótko i na temat. Pamiętaj, że dwu, trzylatek jest w stanie zapamiętać co najwyżej kilka krótkich, prostych zdań. Mów jaki rezultat chcesz uzyskać. Żeby wykonać dobrze polecenie dziecko potrzebuje wiedzieć: Co ma robić? Jak to robić? Kiedy ma to robić? Trudne? Czasem tak, bo lubimy się posługiwać sformułowaniami, które dla trzylatka są niezrozumiałe. Przykład? Mówiąc: „ Posprzątaj ten bałagan” , nie określasz o co dokładnie Ci chodzi, więc prawdopodobnie maluch nie wykona twojego polecenia. Tymczasem jasny komunikat: ” Chcę żebyś teraz schował te misie do pudełka” tłumaczy twoją prośbę. Z góry możesz założyć, że 2-3 latek w wielu przypadkach (zwłaszcza dotyczących porządkowania) będzie potrzebował twojej pomocy. Naucz się stawiać granice. Bądź konsekwentna i uzbrój się w cierpliwość!! Daj dziecku jednoznacznie do zrozumienia, jakie zachowania nie są przez ciebie akceptowane. Mów stanowczo. Zmień intonację głosu, żeby odróżniało, kiedy mówisz do niego „posprzątaj misie” od „Nie wolno!”. Nie możesz zmienić swojej decyzji, tylko dla „świętego spokoju”, bo maluszek potrzebuje jasno określonych reguł. To daje mu poczucie bezpieczeństwa. Nie bój się niezadowolenia i nie staraj się podporządkowywać jego naciskom. Ty na razie jesteś jego przewodnikiem i ty wiesz, co może być dla niego niebezpieczne. Gryzie, kopie, krzyczy, bo zazwyczaj nie potrafi w inny sposób zwrócić na siebie uwagi. Twoja reakcja powinna być stanowcza, np.: mówisz „Nie wolno kopać mamy!”. Nie zadawaj pytań dlaczego… Długie wywody też nic nie dadzą. W momencie takiego zachowania, należy natychmiast reagować, np.: skończyć wspólną zabawę, odsunąć się od dziecka. Ono musi zrozumieć, a właściwie poczuć, że NIE WOLNO! Maluch histeryzuje? Pozwól mu na chwilę samotności. Dziecko potrzebuje widowni dla swoich aktorskich „talentów” i przy okazji sprawdza, jak daleko może się posunąć w „manipulowaniu” dorosłymi. Oczywiście monitoruj, czy malcowi nie dzieje się krzywda i interweniuj. Z doświadczania: twój krzyk wzmocni tylko niepożądane zachowanie. Z zaskoczeń: Czasem pomaga przytulenie i rozmowa. Dziecko (zwłaszcza około 2 roku życia) nie potrafi sobie poradzić z emocjami, a napady złości wręcz je przerażają. Potrzebuje twojego wsparcia, miłości i jasnych reguł. Pomóż. Stymuluj zachowanie malca. Nagradzaj i wspieraj pożądane zachowania. Podziękuj za odłożenie zabawek na miejsce, założenie bucików, czy wyrzucenie papierka do kosza. Włączaj w sprawy domowe. Niech w miarę możliwości „pomaga” przy gotowaniu obiadu, sprzątaniu czy naprawach. Dzięki temu czuje, że jest członkiem rodziny. Chwal za nowe umiejętności. Podkreślaj jaki jest mądry i duży. Nigdy nie mów dziecku, że go nie kochasz. Nie strasz, że je oddasz, bo jest niegrzeczne! Buduj w nim poczucie akceptacji i własnej wartości. Wzmacniaj je miłością. W zmianę zachowań Waszego dziecka włącz partnera. Nie może być tak, że ty mówisz i wymagasz jednego, a tata dziecka niweluje lub zmienia twoje postanowienia. Dobrze byłoby nauczyć nowych zachowań również dziadków dziecka i opiekunki, czyli osób, które mają częsty kontakt z dzieckiem. Wśród tych wszystkich nakazów i zakazów nie zapomnij, że dziecko potrzebuje twojej uwagi i uważności. Staraj się dużo rozmawiać i wyjaśniać. Jeśli zabierasz niebezpieczną „zabawkę” lub nie pozwalasz bawić się np. w kuchni zaproponuj coś w zamian. Pokaż nową zabawę, zainteresuj książeczką lub widokiem za oknem. Sporo frustrujących momentów w waszym życiu bierze się z niezrozumienia. Niegrzeczne zachowanie to często chęć zwrócenia na siebie uwagi. Zastanów się dlaczego dziecko w taki sposób komunikuje ci swoją obecność? Może poświęcasz mu zbyt mało czasu? Dzieci nie lubią zakazów i nakazów, więc jeśli nie jest to konieczne nie stosuj ich. Lepiej zaproponuj:” Chodź pójdziesz się wykąpać z kaczuszką„, niż: „ Teraz się kapiesz i idziesz spać”. Szanuj potrzeby dziecka. Sprawdzaj co dla niego jest ważne. Rozmawiaj. Staraj się zrozumieć. I odpuść sobie czasem. Jesteś gotowa na zmianę, czy jeszcze bardziej przerażona? Początki mogą być trudne, ale nagrodą będą wasze dobre relacje. Zacznij już teraz i staraj się być konsekwentna i uwierz w siebie. Jesteś wystarczająco dobrym rodzicem. Bo nie stawiamy się na miejscu jest złotemArgentum et silentium est aureum oratio to mądra sentencja, jak to w łacinie. Błędnie, niestety, przekazywana jest dziecku. Wpajanie mu, że „milczenie jest złotem” w standardowym wydaniu uczy je bierności. Równie dobrze możesz powiedzieć, że lepiej postrzegane jest bycie cicho niż zwracanie uwagi czy wypowiadanie swojego zdania. Twój święty spokój nie kanonizuje tych często biernych rodziców: ja się nie wychylam, nie wypowiadam, mnie to nie obchodzi. Źli są tamci. Kiedy dziecko patrzy na taką postawę anty wobec świata, z czasem, kiedy przekona się, że świat w niektórych kwestiach ma rację w przeciwieństwie do „rodziców anty”, od kogo się odwróci? Kogo będzie słuchać? Czasami mowa-srebro jest bardziej cenna niż grzecznyRównie dobrze możesz powiedzieć dziecku, które wstało z łóżka – połóż się spać. Przynajmniej u nas – niemożliwe. Bądź grzeczna, bo zaraz przyjdzie Didas – tak mówiono mojej siostrze. Działało do czasu. Potem Didasica i Didasiątko też nie skutkowały. Cała rodzina Didasów, kimkolwiek byli, zeszli z warty. Straszenie dziecka to nie jest wyjście, a często łączy się z naszym pojmowaniem mówienia „bądź grzeczny”. Nie wyjaśniamy dziecku, co znaczy w naszym pojęciu „bądź grzeczny”. Chętnie jednak tak mówimy, kwitując ostatecznie zachowanie dziecka: jesteś niegrzeczny. Naprawdę, więcej pożytku przyniesie dziecku i tobie powiedzenie: „nie szarp brata”, „nie maluj ściany, masz tu do tego kartkę”, „jedz widelcem, a nie rzucasz jedzeniem po ścianie”. Dziecko nie wie, że twoje „bądź grzeczny” to synonim spokojnieKojarzy mi się szczególnie z kościołem, jako miejscem. Musztrowanie dziecka w kościele to niemal norma. Poruszenie dziecka było zbyt energiczne, a przejście między ławkami często wzbudza krwiożercze spojrzenia. Milczenie jest głuche, bo nikt w kościele w czasie mszy św. nie powie głośno, że tak nie można. Wyrok już zapadł: łobuz. Łobuziak. Niegrzeczne dziecko. Ława przysięgłych bacznie przygląda się każdemu ruchowi, skinieniu. Mało w nas zrozumienia, że małemu człowiekowi trudno jest wysiedzieć godzinę bez ruchu, bez słowa, bez żadnego że dziecko przejdzie po kościele, złapie św. Józefa na nogę, popatrzy mu w oczy, świętego raczej nie złości. Nas jednak w środku coś mierzi, bo to nie tak „jak trzeba”. Bo modlić się trzeba inaczej, figurki nie można dotykać, a różańca spokojnie.– Byłaś dziś w kościele? – pytam dziewczynkę.– Yhmm – odpowiada.– O, to fajnie.– Nie. Bardzo się tam nudzę. Muszę stać i patrzeć. A ja lubię się nie robi…bo my, mądrzy i wszystkowiedzący dorośli robimy to inaczej. Ty, dziecko, robisz to źle. Nie puka się zabawką w ścianę! Nie zakłada się wiaderka na głowę! Ty, dziecko, patrz, słuchaj, naśladuj. Myślenie, wymyślanie zostaw nam, mądrzejszym. Wcześniej pisałam, że „nie ma lepszych sposobów na uczenie kreatywności niż umożliwienie dziecku próbowania różnych zastosowań. Każdy może mieć kreatywne dziecko”. Podałam nawet przepis na kreatywne dziecko: Maluszku, próbuj i rób właśnie tak, choć dla mnie to niepojęte. Może akurat coś odkryjesz. Ja zaś odkryję to razem z sięNie będziemy oglądać bajki, bo telewizor się popsuł. Nie ma zabawki, bo się popsuła. Nie ma lepszego sposobu na nauczenie dziecka najgorszej plagi społeczeństw – kłamstwa. Podajesz je po prostu w formie ukrytej. Po pewnym czasie dziecko odkryje, że „popsuty” telewizor to inna nazwa „nie oglądamy”, „popsuta” zabawka to inna nazwa „nie chce mi się z tobą bawić”. Za kilkanaście lat czeka cię:– Paliłaś!– Nie. Nasiąknęłam dymem.– Czuję wyraźnie zapach papierosa z buzi!– Bo przecież oddychałam dymem, który był stawiamy na siebie dziecku, więc ono będzie czytało samoCzytanie dziecku to zaiste piękna praktyka. Myślę jednak, że niewystarczająca. Dzieci nie czytają książek, bo nie widzą kultury czytania wokół nich. Nie widzą zamiłowania oraz samego czytania przez dorosłych. Myślisz może, że przecież czytasz książki… Zastanów się teraz, kiedy to robisz. Parzysz herbatę, wyciągasz ciepły koc. Zerkasz na zegarek, masz kilka chwil dla siebie – dziecko zasnęło. Odpoczywasz. Czytasz. Ten, który naśladuje, nie będzie mógł wziąć przykładu, bo nie widzi tego, co mógłby naśladować. Czytanie przy dziecku jest trudne. Warto jednak pokazywać mu swoje książki, opowiadać o historiach, które sami przeczytaliśmy. Dziecku trzeba pokazać, że: „Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła” (W. Szymborska).7Nie bądź jak baba – do chłopcaPrzyznam, że kiedy to słyszę, to jako babie chce mi się płakać. Bo chłopcu odmawia się wielkiego świata uczuć. Rozumiem – męskie, dzikie serca, jednak małemu chłopcu trzeba czułości, przytulenia, płaczu – bo to przede wszystkim i ryby głosu nie mająŚrodek pokoju. Ono stoi spokojnie. Z oczami pełnymi łez. Słucha o sobie słów, które bolą. Bić można także słowami. Słowa mogą boleć i małego, i dużego.– Ale ja…– Teraz ja mówię. Dzieci i ryby głosu nie mają, zapamięta. Nie powie ci o swoich marzeniach, lękach, problemach. Emocjonalnie będzie nie mają uczuć. Dzieci mają uczucia. Brak głosu krzywdzi tylko jedno stworzenie – dziecko. Jesteśmy na tyle zadufani w sobie jako ludzie, jako rodzice, że wysłuchanie słów kogoś mniejszego – statusem społecznym, wiekiem, wykształceniem – jest dla nas nie do pomyślenia. Słuchanie dziecka to hańba, bo to ono ma słuchać. Zwłaszcza kiedy zwraca nam uwagę, że może robimy coś wypłaciłeś mi się jeszcze za mlekoRodzice mają różne sposoby na uczenie wdzięczności. W plebiscycie tych najgorszych ten powyższy powinien zająć pierwsze miejsce. Pokazywanie dziecku naszego trudu, miłości i wysiłku w formie długu jest nadużyciem. Rodzi w dziecku napięcie i poczucie, że musi na wszystko zasłużyć. Na wszystko zapracować. Zapłacić. Wchodzenie w dorosłość jest dla takiego dziecka uwolnieniem się od poczucia winy za swoje życie na kredyt i kończy się małym kontaktem z rodzicami lub jego brakiem. Kocha się za darmo. Miłość za miłość i wdzięczność przyjdzie. Banał, a moich czasów„Za moich czasów” jest na końcu, bo niesie pewną nostalgię przeszłości, a zarazem jest najzabawniejsze. Niemal każdy z moich znajomych mówi, że słyszał to od rodziców. „Kiedyś to były czasy, a teraz…”. „Za moich czasów to było nie do pomyślenia”. „Ja kiedyś to musiałem…”. Gubimy się w nowych czasach i to nasza odpowiedź. Tu jednak nie jestem tak rygorystyczna. Ten słowny motyw rodzicielski często irytuje – zawłaszcza jak jest nadużywany i służy wyłącznie jako wstęp do krytyki postępowania dzieci czy nastolatków, ale także łączy pokolenia – bo może stać się zapierającą dech w piersiach opowieścią ma jednej utartej drogi wychowywania. Nie ma jednej drogi postępowania. Ważne, by na każdej z obranych dróg zastanowić się, co czuje ktoś obok. Jak nasza droga wpływa i kształtuje drogi nowych, małych jeszcze ludzi. Nieposłuszeństwo dzieci wynika, zdaniem psychologów, ze zbytniego pobłażania dziecięcym zachowaniom. A zaczyna się od bezrefleksyjnego spełniania żądań i wszelkich pragnień dziecka. Nieposłuszeństwo dzieci może także być odpowiedzią na zbyt mało zdecydowaną postawę rodziców, ich brak umiejętności organizacji czasu własnego i czasu dziecka oraz efektem ignorowania pragnień dziecka. Wynika z tego, że każde zachowanie rodziców, które oscyluje w nadmiar lub niedosyt dziecięcych potrzeb, jest potencjalnie czynnikiem wywołującym nieposłuszeństwo dziecka. Zobacz film: "Jakie błędy wychowawcze najczęściej popełniają rodzice?" 1. Z czego wynika nieposłuszeństwo dzieci? Dzieci nie słuchają rodziców, którzy nie mają dla nich czasu. Zmęczeni rodzice odkładają na później wspólne spędzanie czasu z dzieckiem, czytanie mu bajek czy rozmowę o tym, co dziecko interesuje. Często też ignorują fakt, że coraz częściej dzieckiem „zajmują się” telewizja, Internet albo podwórko. U rodziców, którzy nie są wyrozumiali dla słabości dziecka, często można zaobserwować zniecierpliwienie i ciągłe strofowanie oraz wytykanie błędów dziecku, co rzadko idzie w parze z odpowiednią ilością pochwał i nagródza dokonania, które przedstawia dziecko. Takich rodziców dzieci uczą się nie słuchać, z tego względu, żeby zwrócić na siebie większą uwagę. 2. Co zrobić, żeby dzieci słuchały? Zdaniem psychologów dziecko czuje się dobrze i bezpiecznie tylko wtedy, kiedy zna granice swobody swoich zachowań. Dziecko pozostawione samemu sobie z własnymi myślami na temat tego, co mu wolno i do jakich zachowań może się posunąć, poczuje się zagubione. Może to także wpłynąć negatywnie na jego poczucie bezpieczeństwa, a nawet je nadszarpnąć. Czasem odmów swojemu dziecku, nawet kiedy jesteś w stanie spełnić jego prośbę. Ty ustalasz reguły, ponieważ lepiej wiesz, co dla malca jest dobre, bezpieczne i zdrowe, a co nie służy jego rozwojowi. Czasem daj dziecku wybór w prostych sprawach, np. wybór koloru bluzki, ale w ważnych decydujesz ty, np. czy idziecie na spacer, czy najpierw zjecie obiad. Od początku staraj się zauważać, co twoje dziecko umie, w czym możesz mu pomóc, ale nie musisz go wyręczać. Czasem ustąp swojemu dziecku, np. kiedy upiera się nad trasą spaceru. Jeżeli nie jest to trasa godząca w wasze bezpieczeństwo, ustąp dziecku. Być może na trasie, którą wybrało, jest coś dla niego istotnego. Czasem możesz z dzieckiem ponegocjować, np. kiedy szczególnie pasjonuje go nowa zabawka i z jej powodu opóźnia pójście spać, ustal z dzieckiem takie warunki porozumienia, w trakcie którego oboje poczujecie się wygranymi. Pozwól na pójście spać pół godziny później, żeby dziecko mogło dokończyć zabawę. Pół godziny to rozsądny margines twojej cierpliwości, a dla dziecka bezcenny czas radości. Kiedy ukarzesz dziecko, staraj się panować nad emocjami. Kara, żeby była skuteczna, musi mieć swój czas, powód jej wymierzenia, miejsce oraz − wraz z zakończeniem kary − nie wolno ci przypominać dziecku jego przewinienia. Raczej skupiaj się na zauważeniu poprawy zachowania dziecka i pochwaleniu go. Miłość i szacunek do dziecka wymagają, by miało ono jasno określone reguły postępowania. Dzięki temu świat malca jest przewidywalny i stabilny. Dawaj więc dziecku czytelne drogowskazy. polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: mgr Inez Mayer Magister psychologii. Absolwentka podyplomowych studiów z psychologii klinicznej. Moja odpowiedź na tekst „Kara ma uczyć, a nie krzywdzić. Poznaj 7 skutecznych i konstruktywnych sposobów karania dzieci”. Wypowiedzi ujęte w cytatach, pochodzą właśnie z niego. O karach słów kilka W internecie całkiem niedawno pojawił się artykuł na temat kar i tego, że przestarzałe metody karania są już nieskuteczne, ale na szczęście mamy przecież nowe czasy i nowe metody karania. Autorka zgodziła się we wstępie, że kary oparte o przemoc fizyczną, krzyki, wyzwiska czy publiczne ośmieszanie są złe i mogą wywołać trwały i negatywny wpływ na rozwój dziecka, ale to nie przeszkodziło jej wymienić innych kar… których efekty mogą być bardzo podobne. Jeszcze do tego sama dodała: „Udowodniono naukowo, że dzieci które doświadczyły takich zachowań mają mniej pewności siebie, są w przyszłości bardziej lękliwe, buntownicze i agresywne.” Dlatego też postanowiłem przerobić ową listę 7 skutecznych i konstruktywnych sposobów karania dzieci na listę z 1 punktem, co by czasu nie tracić. Ergonomicznie tak. Zaczynamy więc od końca i wyrzucamy wszystko co niepotrzebne: „7. Zabierz przywileje Jednym z prostszych sposobów ukarania dziecka za złe zachowanie jest zabranie mu przywilejów np. możliwości obejrzenia ulubionego programu telewizji, oddanie na kilka dni zabawki, zakaz gry na komputerze. Dziecko powinno pamiętać, że łamiąc zasady naraża się na pozbawienie przyjemności.” Odebranie przywilejów jest karą w swojej najlepszej odsłonie. Krzywdzi, ale nie uczy. W końcu jeśli nasze dziecko bije się z bratem, to czego się naucz, gdy zabierzemy mu za to konsolę do gier? Albo zabawki? Szczególnie jeśli to były jego zabawki? Nie tylko jest to absurdalne i najczęściej zupełnie niezwiązane z przewinieniem, ale też narusza jego poczucie własności i odpowiedzialności za posiadane przedmioty. 100% satysfakcji rodzica, 0% skuteczności. Siódmy punkt pada, idziemy dalej. „6. Wymyśl dziecku zadanie Zadanie, które pomoże mu przemyśleć swój błąd i będzie wymagało od niego zaangażowania. Pamiętaj, żeby nie było ono bezsensowne (patrz: punkt 3). Dobrym przykładem jest napisanie listu do osoby, którą maluch skrzywdził i przeproszenie jej za swoje zachowanie.” Napisanie listu do osoby, którą się skrzywdziło, rzeczywiście jest dobrym pomysłem. To jednak dziecko powinno czuć się źle i chcieć takie coś napisać, a nie rodzic mu kazać to zrobić. Bo gdy my zmusimy dziecko do tego, to będzie oznaczało, że ono wcale nie czuje potrzeby przeproszenia i w kolejnej takiej sytuacji znowu to my będziemy musieli je do tego zmuszać. Tymczasem jeśli pomożemy uświadomić sobie dziecku, że zrobiło źle, że ktoś przez jego zachowanie czuje się źle, to ono nie tylko pewnie samo coś zaproponuje (lub poprosić nas o pomoc), ale jeszcze po kilku takich sytuacjach, może zacząć już samodzielnie i sprawnie rozwiązywać takie problemy. Zamiast więc skupiać się na krótkoterminowym wyniku, myślmy o tym długoterminowym. Kolejny punkt do kosza. „5. Skarć, ale konstruktywnie Nic dziwnego, że kiedy dziecko coś przeskrobie, ogarnia cię złość. Zanim jednak krzykniesz do malucha, że masz go dosyć, jest niezdarny albo niegrzeczny, ugryź się w język. W ten sposób nie dość, że ranisz uczucia dziecka to jeszcze dajesz mu do zrozumienia, że to nie jego zachowanie, a jego osoba jest powodem twojej frustracji. Zwracając malcowi uwagę, wytłumacz mu co sprawiło, że tak się zezłościłaś, wskaż na konkretny błąd i zapytaj dlaczego to zrobił.” Po pierwsze zgadzam się, że złość jest naturalna. Po drugie zgadzam się również, żeby nie obrzucać dziecka łatkami, które mogą się do niego przykleić, w stylu niegrzeczny czy niezdarny. Niemniej nie do końca za skuteczne uważam, żeby w chwili kiedy się złościmy pytać dziecko dlaczego coś zrobiło – wynika to z tego, że wtedy, gdy jesteśmy źli, bardzo często nasze słowa będą brzmiały jak atak i w efekcie nasze dziecko stanie się defensywne, a to z kolei prowadzi do bariery komunikacyjnej. Zamiast na rozwiązaniu, dziecko skupi się na tym jak uniknąć tej złości (może więc próbować uciekać, kłamać itp.). Lepiej moim zdaniem jest wystosować komunikat zaczynający się od „ja”, dotyczący naszych emocji (czyli np. „Jestem wściekły, gdy widzę popisaną ścianę”), zareagować, gdy dzieje się coś niebezpiecznego (dla dziecka, bądź dla jego otoczenia) i dać sobie chwilę na ochłonięcie, żeby nasz mózg zaczął normalnie funkcjonować, a dopiero później przejść do rozmowy na temat ewentualnych rozwiązań tej sytuacji. Przechodzimy dalej. „4. Timeout Timeout to jedna z popularniejszych metod radzenia sobie z dziećmi, które miewają napady bardzo intensywnych emocji. Polega na odesłaniu dziecka na chwilę do miejsca w którym będzie mogło się uspokoić. Musisz pamiętać o tym, że po „odsiedzeniu” swojej kary i dojściu do siebie należy spokojnie porozmawiać z maluchem o całym zajściu.” Ustalmy jedną rzecz: dzieci wysłane do pokoju, aby przemyślały swoje zachowanie, nigdy nie myślą o swoim zachowaniu. One myślą najczęściej o tym, że rodzice są niesprawiedliwi, że ich nie słuchają albo że ich nie kochają. Są złe, rozżalone i rozczarowane. W wyniku poczucia słabszej więzi z nami, zaczęły się „źle” zachowywać (czyli pokazywać, że mają niezaspokojone potrzeby czy że są zniechęcone), a my zamiast naprawić te więzi, jeszcze bardziej je niszczymy. To nie jest dobra droga do budowy długotrwałej i zdrowej relacji. Czuje się w obowiązku dodać, że naturalnie istnieją dzieci, które w przypływie złości same idą się wyciszyć do swojego pokoju (co jest bardzo dobrą metodą radzenia sobie z silnymi emocjami, również w przypadku ludzi dorosłych) i nie ma co się wtedy pchać do takiego pokoju (dziecko najczęściej samo da znać, gdy będzie gotowe do rozmowy), ale „Timeout” nie dotyczy takiej sytuacji. Kolejny punkt odhaczony. „3. Wymyśl konstruktywne kary Jeśli już musimy wymyślić dziecku jakieś karne zadanie, warto, żeby było ono możliwie konstruktywne. Wyznaczanie maluchowi męczących, ale bezcelowych czynności jest jedynie manifestacją władzy. Pomyślcie nad „karami”, które nauczą go czegoś nowego i przyniosą wymierną korzyść np. podlewanie kwiatków w całym domu.” Dobra, zaszaleję – rozwalę dwa punkty w cenie jednego. A co mi tam: „2. Zaplanuj logiczne konsekwencje czynu W niektórych przypadkach naturalne konsekwencje nie pojawiają się od razu, można wtedy im trochę pomóc. Przykładowo, jeśli dziecko zaniedbuje swoje domowe obowiązki przez najbliższe kilka dni nie będzie mogło po południu wyjść z domu, żeby je nadrobić. Dobrze, jeśli kara jest związana tematycznie z przewinieniem, wtedy dziecku łatwiej jest ją zrozumieć.” Ogólnie trzeba zauważyć, że cały system z konstruktywnymi, logicznymi czy przemyślanymi karami jest skuteczny do pewnego momentu. Do momentu, w którym dziecko powie „sprawdzam” i nie zgodzi się wykonać takiej wspaniałej „wymyślonej konstruktywnej kary”. Wtedy cały system sypie się jak domek z kart, a rodzice są nadzy niczym główny bohater „Nowe szaty cesarza”. W końcu co wtedy zrobisz drogi rodzicu? Ano powiem ci: dorzucisz kolejną karę. Mocniejszą. Może już nie tak wymyślną i nie tak konstruktywną. A jak ta nie zadziała, to dorzucisz kolejną i kolejną. Niektórzy będą też po kolei odbierali różne przywileje, aż coś zaboli na tyle mocno, że dzieciak się podporządkuje. Niektórzy nawet uderzą. Wiecie gdzie jest największy problem w tym podejściu? W tym, że w wieku nastoletnim przestaną działać jakiekolwiek kary. Wasze dziecko będzie gościem w domu, a wy będziecie zachodzić w głowę jak to doszło, że to cudowne dziecko wyrosło na małego dupka, który nikogo nie słucha. Tymczasem wszystko zaczęło się od tego, że tego dziecka też nikt nie słuchał, więc nie wiedziało, że trzeba. Nauczyło się, że rodzice zamiast z nim rozmawiać i wspólnie wymyślać rozwiązania, zawsze decydowali o nim za niego, niczym oskarżyciel, sędzia i kat w jednej osobie. Nauczyło się więc w efekcie, że rodziców należy przede wszystkim unikać, bo w niczym nie pomagają, tylko przeszkadzają. 6 punktów za nami, został nam jeden ostatni. Czy się uchowa? „1. Pozwól dziecku zmierzyć się z konsekwencjami jego zachowania Wiele niepożądanych zachowań dziecka wywołuje naturalne konsekwencje, które nie są dla niego przyjemne. Taka lekcja życia przynosi najskuteczniejsze efekty i pozwala maluchowi wyciągnąć odpowiednie wnioski. Jeśli więc (celowo) zepsuł ulubioną zabawkę, nie biegnij do sklepu po nową, tylko pozwól dziecku zmierzyć się z jej stratą. Kiedy uderzy brata lub koleżankę, przekona się, że ta osoba nie chce się później z nim bawić. Jeśli konsekwencje zachowania dziecka nie zagrażają jego zdrowiu lub życiu pozwól mu się z nimi zmierzyć.” Dokładnie tak. Powtórzę nawet: dokładnie tak. Na tym jednym punkcie ten artykuł powinien się zacząć i zakończyć. Naturalne konsekwencje są jedynym rodzajem „kar” (cudzysłów, bo z karą to niewiele ma wspólnego) wymienionych w tym artykule, który rzeczywiście ma sens i uczy nas o relacji przyczyna – skutek, a nie o relacji przyczyna – kara od ludzi silniejszych ode mnie, bo inaczej nie zrozumiem. Dziecko przy pomocy naturalnych konsekwencji uczy się co można robić, a czego nie wolno. A czy rodzice coś mogą zrobić? Czy mamy być kompletnie bierni i trzymać kciuki za naturalne konsekwencje? Oczywiście nie mówię, że mamy nic nie robić, bo dziecku możemy (a czasami musimy, szczególnie gdy jest małe i nie rozumie wielu niebezpieczeństw, w przypadku których naturalne konsekwencje mogłyby być niezwykle groźne) jak najbardziej pomóc, chociażby poprzez uświadomienie mu rzeczywistych konsekwencji jego czynów (małe dzieci często nie są w pełni świadome do czego ich czyny mogą doprowadzić), poprzez tłumaczenie skąd się niektóre nasze zachowania biorą (czyli rozmowa o emocjach i o tym, że czasami ciężko pod ich wpływem podejmować racjonalne decyzje) i poprzez pokazanie, co w takich sytuacjach możemy robić zamiast (jakieś techniki uspokojenia się, przećwiczenie takich momentów itp.). Niemniej poza tym? Jakieś kary? Po co? Każde takie działanie, które będzie stawiało nas w opozycji do dziecka (a taki właśnie główny skutek mają kary), będzie działało przeciwko temu, na czym nam zależy, czyli przeciwko jego rozwojowi – przeciwko nauce tego, co dziecko mogłoby konstruktywnego zrobić w takiej sytuacji, gdyby zdarzyła się kolejny raz. Dziecko zamiast więc skupić się na rozwiązaniach, będzie myślało o zemście albo o tym, żeby następnym razem lepiej ukryć się przed rodzicami. Kompletnie zapominamy o tym, że gdy w starciu wygrywa jedna strona (tutaj rodzic), to jakaś druga strona musi przegrać (w tym wypadku jest to dziecko). Czy naprawdę chcemy więc wygrywać i zaspokajać własne ego, kosztem naszego dziecka? Wychodzenie z założenia, że aby dziecko zachowywało się lepiej, to najpierw musimy sprawić, aby poczuło się gorzej jest kompletnie absurdalne. Dzieci zachowują się lepiej wtedy, gdy czują się lepiej. Ludzie dorośli zresztą też. To naprawdę jest tak proste. Działanie przeciw temu intuicyjnemu systemowi jest szkodliwe dla wszystkich stron. Może nam się co prawda wydawać, że danej chwili kara nam pomogła i coś wygraliśmy, ale z czasem to do nas wróci i tak jak pisałem przy okazji punktów 2 i 3 – nie będzie to przyjemne ani dla nas, ani dla naszego dziecka, ani nawet dla osób postronnych. Jeśli więc chcemy się przed tym uchronić i uchronić też nasze dzieci, to upewnijmy się, że powyższy przekaz dojdzie do szerszej liczby ludzi, niż ten o pozytywnych stronach powyższych kar. Szczególnie, że sam widzę coraz więcej ludzi otwartych na zmianę i potrzebujących jedynie lekkiego popchnięcia w jej stronę. PS. Poza tym, przy każdym udostępnieniu tego tekstu rodzi się jeden mały jednorożec, więc warto nie przegapić takiej okazji. Prawa do zdjęcia należą do Ripleys. Informujemy, że Tablice na serwisie wyświetlane są w wersji ustatecznionej. Ustatecznienie Tablic oznacza brak możliwości logowania oraz dodawania nowych postów i wątków. Jeżeli chcesz usunąć wpis z Tablicy, prosimy o kontakt z Działem Obsługi Klienta: bok@ DLACZEGO 2 LATEK SIĘ BUNTUJE I NIE SŁUCHA WITAM! JESTEM MAMA 2 LETNIEGO CHLOPCZYKA KTORY OD PARU MIESIECY MA PRZEJAWY BUNTU I JEST OGOLNIE NIEUSLUCHANY . DZIECKO NA POZIOMIE ROZWOJOWYM JEST WPORZADKU . MOWI POLSŁOWKAMI LUB KRZYCZY . CZASAMI ZDARZAJA SIE TAKIE DNI ZE DZIECKO JEST MARUDNE I WSZEDZIE GO PELNO . MARTWI MNIE TYLKO ZACHOWANIE DZIECKA BO KOMPLETNIE NIE SLUCHA MAMY I PSOCI W DOMU. OBIECNIE WYCHOWUJE SYNA W DOMU RAZEM Z MEŻEM .JESTESMY MLODYM MALZENSTWEM Z 3 LETNIM STARZEM .MAZ UWARZA ZE TO KOBIETA POWINNA WYCHOWYWAC DZIECKO ZE ON SIE NIE WTRĄCA ALE WEDLUG MNIE OBYDWOJE RODZICE SA ODPOWIEDZIALNI ZA DZIECKO I OBYDWOJE JE WYCHOWUJA:-* DLATEGO PROSZE O PORADE JAK MAM POSTEPOWAC W STOSUNKU DO 2 LETNIEGO BUNTOWNIKA ? Odpowiedzi 2

10 latek nie słucha rodziców